Siedzimy w gdyńskiej restauracji na urlopie. Obserwuję krzątaninę obsługi, niepewne zachowania klientów. Nachodzi mnie wtedy myśl, która jest ze mną już od kilku miesięcy. Jak ta pandemia na nas wpłynęła.
Z perspektywy właściciela lub pracownika gastro – na pewno to był dramat. Z perspektywy klienta – czy było aż tak źle? No raczej nie. Nagle wiele restauracji zaczęło dowozić jedzenie, podkręciły swój marketing, wiele z nich wprowadziło nowości do menu lub zaproponowało fajne promocje. A gdy zostały zniesione obostrzenia, to zaczęło dostosowywanie się do nowych zasad. Nie wiem jak Wy, ale mi wcale nie przeszkadza to, że w restauracjach są większe odległości między stolikami.
Epidemia koronawirusa zmieniła trochę status quo. W Olsztynie trochę tego było potrzeba. Zmian. Choć czuję, że w kilku lokalach po sezonie zaczną się poważne dyskusje „co dalej?” – bo sezon na pewno będzie inny, to jednak znajdą się też takie lokale, które uznają „uf, było ciężko, ale nie jest tak źle, jak myśleliśmy”. Bo okazało się, że w zaledwie tydzień czy dwa można zacząć robić fajny marketing swojego lokalu, można bardziej się pokazać, można zaoferować coś nowego. Teraz zmusiła ich do tego sytuacja, ale jak sytuacja się uspokoi, to może zapamiętają, że tutaj cały czas trzeba kombinować.
Nowe otwarcia, marketingowe inicjatywy
Cieszę się z tego, jak rozwinęły się u nas dowozy. Wpadły nowe platformy do zamawiania, wiele lokali zdecydowało się na uruchomienie tej usługi, ogarnęły też swoje strony internetowe. Doceniam bardzo zaangażowanie lokali w #KanapkaDlaMedyka, odpalenie delikatesów przez Przystanek Zatoka czy Korner, dostawy warzyw do domu. To na pewno pozytywne ruchy. Żałuję tylko, że nie udało się w Olsztynie odpalić lokalnego miejsca do zamawiania szamy – uniezależnionego od dużych platform. Były o tym różne dyskusje (nawet kilka lat temu) i naprawdę liczyłem, że może teraz uda się przedsiębiorcom dogadać. No trudno.
Na pewno do bardzo dobrych rzeczy mogę zaliczyć otwarcie RyBusa, Kamapki, rozkręcenie miejscówki na Kapitańskiej, rozwój niektórych lokali (wiemy, że kilka miejsc będzie odpalać kolejne lokale w Olsztynie). I tak jak obserwuję tych, którzy podejmują teraz odważne decyzje, to widzę, że robią to, stawiając na jakość i na to, żeby zaskoczyć. Jasne, można odpalić foodtruck z burgerami, ale burger z rybami to naprawdę spore zaskoczenie.
Co mnie martwi?
Głównie dwie rzeczy. Pierwsza to, że mimo nadal obowiązujących różnych restrykcji, mało która miejscówka tego pilnuje. Takie drobne rzeczy, jak maseczki u obsługi czy proszenie klientów o przestrzeganie zasad, mogą znacząco wpłynąć na zachowania osób, które nadal mają obawy. Serio. Znam kilka osób, które nadal nie wybrały się do lokalu, bo pandemia. I nie dziwię się.
Druga rzecz, która mnie martwi i myślałem o niej już wcześniej, to… brak w Olsztynie „kultury” czy „mody” wychodzenia na miasto i do restauracji. I nie chodzi mi o niedzielne wyjścia na obiad, ale nawet takie tygodniowe wypady. Starówka nie jest jakoś specjalnie przyciągająca sama w sobie, potrzeba jej więc kopa. Ja regularnie przeglądam profile knajp i wiem, co się u nich dzieje. Ale przeciętny mieszkaniec Olsztyna nie obserwuje wszystkich lokali, zerknie czasem na profil jakiejś knajpy, ale głównie, żeby sprawdzić menu. Brakuje mi w Olsztynie tego, żeby zacząć robić coś wspólnie, żeby zadbać o promocję.
Jako Kulinarny Olsztyn od samego początku daję znać przedsiębiorcom z branży turystycznej i gastro – robicie coś fajnego, macie coś nowego w menu – dajcie znać. Nie wrzucam wszystkiego, ale jeśli coś jest naprawdę fajne, wartościowe to znajdzie się na tablicy KO lub w przeglądzie gastro. Za free.
***
Uważam, że w ludziach i miejscach gastro w naszym mieście jest ogromny potencjał. Mamy fantastyczne żarcie kuchni indyjskiej, świetne burgery w kilku lokalach, pizzerie na poziomie, rolki, sushi, rameny nie najgorsze, świetne dania z ryb w kilku miejscach, zaskakujące i tradycyjne obiady, piwa i cydry, którymi można się chwalić. Było, jest i pewnie będzie ciężko przez jakiś czas. Pandemia zmieniła status quo i trzeba się dostosować. Cisnąć z promocją lokali, kombinować z menu, zaskakiwać klienta na różnych frontach. My, klienci to doceniamy. Nie zawsze przychodząc do lokalu od razu – wiadomo, nie każdy może sobie pozwolić na częste jedzenie na mieście. Ale w końcu zamówimy i to z tych miejsc, które oferują „coś więcej”.