Niedawno w Budapeszcie wpadliśmy do miejscówki, która nazywa się Karavan. Było tam kilka foodtrucków, a tuż obok masa knajpek i pubów. Przebywając tam czuło się energię. Podobnie było we Wilnie, gdy podbiliśmy na targ, który raz w tygodniu zmieniał się w wielki zlot restauracji. Nawet te najbardziej znane, rozstawiały się na targowych stoiskach.
Ludzie w takich miejscach mogą fajnie spędzić czas. Jak to się mówi… chillują. Ba, nawet w Warszawie znajdziemy takie miejscówki, które pęcznieją od gości. W Olsztynie też tak może być. A czasem nawet bywa. Będąc jeszcze w Budapeszcie pomyślałem, cholera to może być u nas trudne. Takie miejsca wymagają, żeby zażarło naprawdę dużo elementów. Ale im dłużej o tym myślałem, to zacząłem sobie przypominać, że w Olsztynie mieliśmy już przykłady takich inicjatyw.
Targ Śniadaniowy na Skwerze Wolnego Tybetu ściągał w miejsce, którego nazwę mało kto znał, setki osób. Ludzie przyjeżdżali z drugiego końca Olsztyna po to, żeby posiedzieć na leżaczkach, zjeść mini burgera, sałatkę czy ciasto, a niekiedy, żeby po prostu spotkać się ze znajomymi.
Byliście na Olsztyn Green Festivalu? Tuż za istniejącą aktualnie strefą gastro przy boiskach, zrobiono festiwalową strefę gastro. Wzdłuż drzew postawiły się foodtrucki, a między drzewami zawieszono i zapalono lampki. I powiem Wam, że tam był niesamowity klimat. To miejsce było na te kilka dni magiczne. Nie wiem, dlaczego jeszcze nikt nie wpadł na to, że między drzewami można zrobić tam coś fantastycznego. No, ale pewnie wielu z Was wytknie mi, że to festiwal. Pewnie, przewija się tam tysiące osób. Ale coś czuję w kościach, że nawet poza festiwalem wieczorami tam by się działo.
Wróćmy jednak do codziennej rzeczywistości Olsztyna i przenieśmy się na olsztyńską starówką, a dokładnie na ulicą Kołłątaja. Jest tam kilka knajpek. W ogródku jednej restauracji grał zespół. Muzyka niosła się między kamienicami i naprawdę uprzyjemniała czas spędzany w tym miejscu. Brakowało niewiele, żeby poczuć się jak w klimatycznych miejscówkach w Europie. Serio.
Dobra, to po co cały ten tekst, skoro jest tak dobrze?
Bo mogłoby być lepiej. Mamy w Olsztynie kilka miejsc, które naturalnie mogą być takimi magicznymi, klimatycznymi miejscówkami. Wspomniane miejsce nad Długim, krzyżówka Rodziewiczówny i Chrobrego (Stary Zaułek, japońska knajpa, Cudne Manowce), Targ Rybny, Lelewela (Misa, Rabarbar, Cybermachina, Provincja) czy Górna (Rolki, Pijana Czapla, Burgerownia, Kawa). Mamy też foodtrucki, którymi można się chwalić. Potencjał jest u nas duży 🙂