Ostatnio wrzucaliśmy, że poszliśmy na obiad do Restauracja Korner. Szczerze mówiąc od dawna była to dla mnie zagadka. Kiedyś Korner kojarzył mi się z kawiarnią. Potem widziałem ich rebranding i wszystko wyglądało naprawdę fajnie, ale… niby Korner jest w centrum, ale jakoś tak nigdy nie po drodze. W dodatku, lokal tak ukryty w piwnicy.
No, ale na Dzień Chłopaka postanowiłem wybrać miejsce, w którym jeszcze nie byłem i padło na tą knajpkę. Rzut oka na menu i… zapowiadało się ciekawie.
Na miejscu, zastało nas przytulne miejsce. Nie spodziewałem się, że lokal jest tak duży. Co zamówiliśmy:
➡️ tatar wołowy z piklowanymi warzywami i pudrem truflowym
➡️ szarpana kaczka na sposób orientalny w pyzie drożdżowej z sosem teriyaki, konfiturą morelową, sezamem i kolendrą
➡️gofr ziemniaczany z panierowanymi kąskami filetu z ryby św. Piotra na zielonym groszku z dipami
Na start wjechał tatar. Miałem ogólnie mega ochotę na tatara, więc wysokich oczekiwań nie miałem. Był smaczny, ale totalnie nie przemawiał do mnie ten puder. Samo mięso też mogłoby być trochę bardziej posiekane.
Gofr ziemniaczany był ciekawy – wyglądał jak gofr, smakował jak doprawione ziemniaki. Rybka w sam raz. Dipy fajnie z nim grały. Groszek jak dla mnie można opisać tak – był. Całe danie ogólnie dobre, ale bez fajerwerków.
Szarpana kaczka z drugiej strony była bardziej ciekawa. Fajnie doprawiona z bułką smakowała interesująco (ta pyza drożdżowa właśnie przypominała w smaku bułeczkę). Sos, konfitura – no wszystko spoko. Brakowało temu daniu jednak jakiejś kontry dla kaczki i teriyaki. Wtedy byłaby petarda. No i jakoś mi do całości nie pasowały frytki.
Podsumowując… nie wiedziałem, co oczekiwać po Kornerze. Cenowo jest to poziom średni (może podchodzący pod wysoko). Generalnie wszystko nam smakowało, ale w każdym daniu brakowało czegoś „wow”. Czuję, że naprawdę niewiele im brakuje, żeby wejść na wyższy poziom. Biorę jednak poprawkę, że w karcie mają kilka innych dań, które wydają się ciekawe, więc może ten efekt można znaleźć. Na pewno dam im jeszcze szansę.