Jest takie miejsce pod Olsztynem. Kilkanaście minut granic miasta, nad jeziorem i częściowo ukryte w lesie. Obok sielska miejscowość Siła. Przystanek Zatoka. Kilka lat temu totalnie nas oczarował. Chcecie dowiedzieć się o nich coś więcej? Na naszych kilka pytań odpowiedziała Katarzyna Gurgacz, dyrektorka całego ośrodka.
I decyzja właścicieli: ryzykujemy i inwestujemy już pod nową nazwą „Przystanek Zatoka”.
Co jest „Siłą” Przystanku Zatoka?
Chyba nie będę oryginalna jak powiem, że załoga. 95% procent naszych pracowników jest z nami od początku powstania Przystanku Zatoka, co w branży rzadko się zdarza. To profesjonaliści i pasjonaci. Wszyscy zaangażowani w 100%. Oczywiście nie bez znaczenia jest nasza lokalizacja – cisza i spokój zaledwie 10 minut jazdy samochodem od centrum Olsztyna. Ale z takim zespołem możemy działać gdziekolwiek
fot. Przystanek Zatoka
Jaka jest historia ośrodka? Skąd pomysł na jego powstanie?
Sam Ośrodek Copernicus z Restauracją Stella powstał ponad 20 lat temu. W roku 2017, gdy Ośrodek swoje lata świetności miał już za sobą, właściciele stali na rozdrożu. Pojawił się nawet pomysł sprzedaży. Potem wielogodzinne rozmowy, co można zrobić z takim miejscem, które bez wątpienia miało piękną lokalizację. Jak wykorzystać jego atuty. I decyzja właścicieli: ryzykujemy i inwestujemy już pod nową nazwą „Przystanek Zatoka”.
Od samego początku wiedzieliśmy, że restauracja musi grać tu pierwsze skrzypce. Musi być to miejsce, gdzie się chce specjalnie przyjechać.
Ja Zatokę odkryłem za sprawą Restaurant Weeku. Podobnie, jak i wiele osób z Olsztyna. Nagle okazało się, że restauracja to Wasza bardzo mocna strona. Opowiedzcie proszę o restauracji i pomyśle na nią.
Od samego początku wiedzieliśmy, że restauracja musi grać tu pierwsze skrzypce. Musi być to miejsce, gdzie się chce specjalnie przyjechać. Szukaliśmy szefa kuchni z pasją, takiego trochę kamikadze (Darek Malik), który tak jak i my zaryzykuje i nie będzie się bał skoczyć na głęboką wodę. My zaufaliśmy jemu, a on nam. Najlepsze produkty, pełna swoboda w tworzeniu karty menu i doborze współpracowników – to się opłaciło. Do tego dołożyliśmy obsługę . Tu też nie ma przypadku. Nasi kelnerzy przede wszystkim doskonale znają wszystkie dania. Mogą o nich opowiadać godzinami. Sztukę obsługiwania przy stoliku mają opanowaną do perfekcji. Zachowują przy tym maksimum swobody w kontakcie z Gośćmi. Ma być profesjonalnie, ale na luzie.
fot. Przystanek Zatoka
Czujecie, że między innymi dzięki Wam w naszym mieście i okolicach poziom gastro rośnie?
Poziom gastronomii w regionie z pewnością rośnie – a jeśli mogliśmy się do tego w jakikolwiek sposób przyczynić, to jest na bardzo miło. Ale na co dzień staramy się robić swoje. Nie powiem, że nie oglądamy się na konkurencję, bo to zabrzmi pyszałkowato, ale przede wszystkim chcemy wciąż zaskakiwać naszych Gości i na tym się skupiamy. Najlepsze restauracje powstają z pasji, a my ją wciąż w sobie mamy.
Przetestowaliśmy dzięki temu setki dań – część wykorzystaliśmy przy nowej karcie menu.
fot. Przystanek Zatoka
Jak na Waszą działalność wpłynęła pandemia?
Ostatnie 7 miesięcy nie było łatwe. Już na początku postawiliśmy sobie cel – utrzymać załogę. Udało się w 100%. Tak jak większość restauracji, działaliśmy „na wynos”. Ale jak zamknąć misternie wykonane dania w plastikowym pudełku. Potrzebne były niestety kompromisy. Postawiliśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej na przyszłość. Powstała koncepcja Comfort Food – codziennie inne dania lunchowe. Dania nieoczywiste i nietuzinkowe – jak na naszą kuchnię przystało. Przetestowaliśmy dzięki temu setki dań – część wykorzystaliśmy przy nowej karcie menu. Narodziła się również koncepcja Sali „bez dzieci”. Dość ryzykowne, jak na miejsce pro rodzinne. Ale my się ryzyka nie boimy
Jakie macie dalsze plany?
W najbliższym czasie z pewnością powiększenie kuchni. Rodzi się też pomysł na powiększenie bazy noclegowej, ale za szybko, aby o tym więcej mówić. Najbardziej to chcemy po prostu pracować i robić to co umiemy najlepiej.
Najbardziej to chcemy po prostu pracować i robić to co umiemy najlepiej.