Kolejny punkt programu podczas Restaurant Week: Przystanek Zatoka. Miejsce oddalone od Olsztyna o kilka kilometrów, ale bez wątpienia warte odwiedzenia.
Restaurant Week to festiwal gastronomiczny, którego celem jest zachęcenie ludzi do wychodzenia do restauracji, poznawania nowych smaków i promocję ciekawych miejsc. W Olsztynie akcja odbywa się po raz drugi. Tym razem przystąpiły do niej: Lago, Misa, Prosta 38, Casablanca, Browar Warmia, Przystanek Zatoka, Yoko, Tatarak i Słoneczna Polana. Tu możecie dokonać rezerwacji: Restaurant Week.
Tym razem padło na Przystanek Zatokę, która znajduje się w Sile. Na festiwal przygotowali:
Menu A:
- Tatar z jelenia / majonez jałowcowy / marynowana skorzonera / pikle / żółtko confit
- Pierś z perliczki / krokiet ziemniaczany / palony kalafior / kaszanka / jabłko / sos maderowy
- Assiette z czekolady
Menu B:
- Krem z pieczonego topinambura / słony karmel / lody i crumble z orzechów laskowych
- Barwena / czarna soczewica / pak choi / pomidor / sos homarowy
- Tarta cytrynowa / marshmallows / kompresowana cytryna / honeycomb
Zobacz też: Restaurant Week: Lago
Restaurant Week: Przystanek Zatoka – opinia
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, że Przystanek Zatoka znajduje się w bardzo ciekawym miejscu – w małej zatoczce Jeziora Wulpińskiego. Jest tam więc spokojnie, ale jednocześnie bardzo ładnie. A to przecież tylko kilka kilometrów od Olsztyna.
No, ale wróćmy do jedzenia. Najpierw na stoły wjechał tatar z jelenia i krem z pieczonego topinambura. Tatar był… pyszny. Wyważony w smaku, ale przede wszystkim był lekki. Do tego pyszny majonez jałowcowy i żółtko confit. Jedyny minus, że tego żółtka było mało. Zaskoczenie robiła marynowana skorzonera i pikle, które były ciekawym kontrapunktem dla reszty dania.
Krem z pieczonego topinamburu był… słony. Trochę zbyt słony, bo podbity słonym karmelem. Lody i crumble z orzechów laskowych miały to równoważyć, ale niestety trochę zabrakło, żeby stworzyć balans. Nie mniej, same lody zebrały dobre recenzje.
Jako danie główne wjechała pierś z perliczki i barwena. Perliczka idealnie zrobiona z fajnie wysmażoną skórką. Do tego świetny krokiet ziemniaczany, kalafior i kaszanka (tu nie było fajerwerków). Ale wszystko fajnie spiął sos maderowy, który po prostu sprawił, że danie było smaczne.
Za to barwena, moim zdaniem, była zaskakująca. Sama ryba nie była co prawda bohaterem głównym. Była smaczna, ale prawdziwe show robił sos homarowy, który był przyjemnie kremowy i dobrze zbalansowany. W połączeniu z czarną soczewicą stworzył fenomenalny duet, o którym się pamięta.
Na deser assiette z czekolady i tarta cytrynowa. Assiette z czekolady, czyli pokazanie tego produktu w różnych odsłonach, bez wątpienia było ciekawe, ale… trochę zbyt czekoladowe. Po prostu, po zjedzeniu takiej ilości czekolady, robi się już „mdle”. Nie mniej, czekolada w formie ciastka była świetna i przynajmniej mi przypominała, jak w dzieciństwie jadłem czekoladowe wafelki. Blok czekoladowy, trufla – dobre, ale przede wszystkim gdy zmieszało się je z musami z owoców.
Za to dużo więcej szumu narobiła tarta cytrynowa. Ciasteczko miodowe w połączeniu z pianką z nutą cytryny robiło fajnie dla podniebienia. Do tego kompresowana cytryna i marshmallows. Zestawienia ciekawe i przede wszystkim smaczne. No chyba, że ktoś zawsze krzywi się na cytrynę 😀
W daniach z Przystanku Zatoka były elementy zaskakujące. Wszystko wyglądało pięknie i były bardzo ładnie podane, więc zmysł wzroku też mógł się nasycić. Prawdziwy show zrobił tatar z jelenia i moim zdaniem barwena, co sprawiło, że nabrałem chęci na dzika, który normalnie widnieje w ich karcie.