Gastronomiczne ciekawostki o Olsztynie Ogólne Wywiady

„Ziemniak w codziennej diecie pełni rolę tła, a u nas jest bohaterem”

Ziemniak. Niby nic nadzwyczajnego. A jednak, ekipa ale Bulwy potrafi nim zaskoczyć. Dlatego postanowiłem ich przepytać o ich pomysł na ziemniaka, prowadzenie foodtrucka w Olsztynie i przede wszystkim – kim są. Na pytania odpowiadają wspólnie twórcy foodtrucka – Ola i Leszek.

W codziennej diecie ziemniak zwykle pełni tylko rolę tła, czyli sycącego dodatku do dania głównego. Jest spychany na drugi plan, ale u nas jest właśnie bohaterem.

Co jest takiego w tych ziemniakach, że to one są Waszym bohaterem?

Cóż… woda, węglowodany i trochę błonnika. A tak na serio, to samo dobro! Chyba każdy uwielbia ziemniaki. Jest już tyle różnych form i sposobów jego przyrządzania i podawania, że każdy może jeść go w takiej postaci jaką najbardziej lubi i się w nich totalnie rozsmakować. W codziennej diecie ziemniak zwykle pełni tylko rolę tła, czyli sycącego dodatku do dania głównego. Jest spychany na drugi plan, ale u nas jest właśnie bohaterem. Taki upieczony na ogniu, w całości, czyli w mundurku jest w stanie obronić się sam. Z samym masłem i solą już smakuje wybornie, a cała reszta to tylko dodatki.

Ziemniaki są chyba najbardziej wdzięcznym, wszechstronnym i zarazem uniwersalnym warzywem, choć traktowanym wciąż trochę po macoszemu. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, z ziemniaka można wykombinować mnóstwo smacznych potraw i przekąsek, dlatego ma dużo zwolenników. Można je smażyć, piec, gotować czy grillować. Jest tyle opcji, że każdy może zjadać go w swojej ulubionej formie. Słyszeliśmy też ostatnio o ziemniaczanych deserach i lodach. No i nie można zapomnieć o wódce. Wiadomo, że ziemniaczana najlepsza.

fot. facebook aleBulwa

Robicie bulwy z „farszem”. W domu też lubicie ziemniaka w takiej formie, czy może w klasycznej formie puree czy… w ogóle już macie go dość?

Jemy często ziemniaki w domu, ale zwykle pod inną postacią. Takiego ziemniaka, którego serwujemy na mieście, nie uzyska się w zwykłym piekarniku. W domu najczęściej jemy ziemniaka w formie wszelkich ziemniaczanych dań (kopytka, kluski, zupy, babki, placki, zapiekanki, a nawet ziemniaczane gofry). A, że jesteśmy kulinarnymi smakoszami, to oczywiście oprócz ziemniaka, przygotowujemy i próbujemy potraw z różnych stron świata.

Idąc na studia nie byliśmy do końca przekonani czy to jest to co chcemy w życiu robić, z tyłu głowy zawsze było marzenie o własnym punkcie małej gastronomii.

Zostawmy na chwilę ziemniaka. Opowiedzcie trochę o sobie – kim jesteście, jakie macie doświadczenie?

Jesteśmy parą z Olsztyna, a dokładnie z Jarot. Poznaliśmy się, kiedy Ola była w gimnazjum a Leszek w liceum. Razem studiowaliśmy na UWM. Skończyliśmy studia o tematyce dalekiej od gastronomii, z wykształcenia jesteśmy architektami krajobrazu. Pasja do gotowania towarzyszyła nam od małego. Na święta nie prosiliśmy Mikołaja o zabawki tylko o nowy toster, opiekacz czy patelnię. Idąc na studia nie byliśmy do końca przekonani czy to jest to co chcemy w życiu robić, z tyłu głowy zawsze było marzenie o własnym punkcie małej gastronomii. W trakcie i po studiach pracowaliśmy w różnych branżach nie zawsze związanych z gastro, z każdej pracy wyszliśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Koniec końców zamiłowanie do jedzenia wygrało i postanowiliśmy otworzyć coś samemu.

foodtruck aleBulwa
fot. facebook aleBulwa

Dlaczego foodtruck, a nie mała knajpa?

Foodtruck miał dla nas tę przewagę, że mogliśmy się swobodnie przemieszczać, odwiedzać różne miasta podczas zlotów, festiwali i innych wydarzeń. Chcieliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym, naszą pasję do gotowania z pasją do podróżowania. Po niecałym roku od naszego startu pojawiła się pandemia i musieliśmy zweryfikować swoje plany. Wszystkie wydarzenia zostały odwołane, więc przestawiliśmy się na pracę stacjonarną, co spotkało się z pozytywnym odbiorem mieszkańców. Obecnie Bulwa stoi na Jarotach.

Ten sam mały metraż, który się szybko sprząta, jest uciążliwy kiedy mamy dużo zamówień – często na siebie wpadamy.

Co najbardziej doceniacie, a co najbardziej Was wkurza w prowadzeniu foodtrucka?

Jak już wyżej wspomnieliśmy jednym z plusów jest mobilność. Poza tym gotujemy na ulicy, co daje nam możliwość większego kontaktu z ludźmi. Podoba nam się idea streetfoodu. Foodtruck z powodzeniem można prowadzić w dwie osoby, więc mamy pewność, że kuchnia jest w dobrych rękach. No i mamy mały metraż do sprzątania.

Co nas wkurza? Ten sam mały metraż, który się szybko sprząta, jest uciążliwy kiedy mamy dużo zamówień – często na siebie wpadamy. Musieliśmy odpowiednio zagospodarować tą małą przestrzeń, żeby nie zastawić się sprzętem i mieć miejsce na gotowanie. Do tego dochodzą awarie nie tylko sprzętów ale też samochodu. No i jesteśmy trochę uzależnieni od pogody.

fot. facebook aleBulwa

Jak oceniacie dotychczasowy czas? Było łatwo czy trudno? Więcej sukcesów czy porażek?

W trakcie tych dwóch lat istnienia bywało różnie. Było dużo wyzwań, których podejmowanie przynosiło nam satysfakcję. Ale bywały trudne decyzje, które czasem wymagały kompromisów. Nie byliśmy też do końca pewni, czy nasz pomysł się przyjmie, ale po tym czasie uważamy, że było warto. Bez ryzyka nie ma zabawy. Dostajemy dużo pozytywnych komentarzy od naszych gości co utrwala nas w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę.

No i co uważacie, jest Waszym największym sukcesem?

Pojawienie się na kulinarnej mapie Olsztyna, zupełnie nowej potrawy. Popularnego w Turcji, Rosji, Anglii, Szwecji i wielu innych zakątkach kumpira – pieczonego, nadziewanego ziemniaka.

Na pewno ułatwieniem byłoby uproszenie procedur jakie trzeba przejść aby postawić foodtrucka na terenie miasta czy gminy.

W Olsztynie jest mało foodtrucków. Jak myślicie dlaczego? Co można zrobić, żeby pojawiło się ich więcej?

Wydaje nam się, że wcale nie jest aż tak mało traków w Olsztynie. W ciągu ostatnich dwóch lat powstało ich kilka i z tego co wiemy są w planach nowe. Streetfood w Olsztynie dopiero się rozwija.

Na pewno ułatwieniem byłoby uproszenie procedur jakie trzeba przejść aby postawić foodtrucka na terenie miasta czy gminy. Obecnie większość jak nie wszystkie stoją na posesjach prywatnych.

Jeżeli jest się zdeterminowanym można osiągnąć zamierzone cele i pokonać urzędnicze przeszkody. Jeżeli ktoś ma takie marzenie, to zachęcamy do działania, a w razie czego do kontaktu z nami. Chętnie podzielimy się doświadczeniami.

Chcielibyśmy rozwijać siebie i Bulwę. Być może zamienić samochód na punkt stały (mała knajpa?) i poszerzyć naszą ofertę.  Pomysłów i marzeń nam nie brakuje.

Pandemia. Na początku zareagowaliście szybko i zaczęliście dowozić też warzywa. Jak to się sprawdziło? Jak w ogóle pandemia wpłynęła na Was?

Przez pierwsze dwa tygodnie, kiedy zmniejszyła się liczba zamówień postanowiliśmy się tymczasowo zamknąć. Będąc w domu cały czas myśleliśmy co zrobić, żeby nie siedzieć bezczynnie z założonymi rękami. Wpadliśmy na pomysł rozwożenia paczek z warzywami co spotkało się z pozytywnym przyjęciem. Po dwóch tygodniach wożenia paczek postanowiliśmy kupić większy samochód, bo nie mieściły się już w naszej osobówce. Zakładaliśmy, że będzie to tylko chwilowa odskocznia i liczyliśmy, że jak najszybciej uda nam się wrócić do traka i gotowania. Do tej pory zdarzają się pytania czy powrócimy z tą akcją. Niczego nie wykluczamy, zobaczymy co przyniesie przyszłość. Ale nie jest łatwo pogodzić tych dwóch rzeczy.

Jakie macie plany na przyszłość?

Obecnie przyszłość dla wszystkich przedsiębiorców jest jedną wielką niewiadomą.  Ale chcielibyśmy rozwijać siebie i Bulwę. Być może zamienić samochód na punkt stały (mała knajpa?) i poszerzyć naszą ofertę. Pomysłów i marzeń nam nie brakuje.